Koło Przewodnickie
XLVIII Kaliszobranie
XLVIII edycja Kaliszobrania, którą kaliscy przewodnicy PTTK zrealizowali w sobotę 17 sierpnia była prawdziwym wyzwaniem dla blisko setki uczestników. Oto bowiem prowadzący tradycyjnie imprezę Piotr Sobolewski zaproponował "odkrywanie Chmielnika" w ramach ponad dwugodzinnego spaceru, realizowanego w niemal trzydziestostopniowym upale. Kaliszobrańcy - wśród nich zarówno Ci wcześniej urodzeni jak i... kilkumiesięczny debiutant - stanęli na wysokości zadania i bez narzekań przemierzyli trzykilometrowy dystans. Zapewne pomogły im w tym chłodzące napoje dostarczone przez wywodzącą się z tej dzielnicy radną - panią Ewę Witczak, jak i opowieści serwowane przez wyżej wymienionych a także, również obecnego na imprezie, przewodniczącego Zarządu Osiedla - pana Andrzeja Dajerskiego. Na początku było więc o historii i rozbudowie Szkoły Podstawowej nr 11 - której przed wojną patronował kaliszanin Sławomir Czerwiński, obecnie zaś Wojciech Bogusławski. "Mocnym otwarciem" była możliwość popatrzenia na Kalisz z perspektywy przyszkolnego placu zabaw - ta panorama dosłownie zapierała dech w piersiach. Potem dreszczyk emocji wywołała historia stojącej onegdaj w okolicy miejskiej szubienicy i obsługującej ją katów. Wędrując dalej uczestnicy mieli możliwość porównania dwóch obliczy dzielnicy - dziś trochę sennej, ale pamiętającej jeszcze dawne obchody dni Chmielnika (z kiszonymi ogórkami w roli głównej), ulicy Skarszewskiej z jej ponad wiekową zabudową i nowoczesnych i "wypasionych" jednorodzinnych domów pobudowanych współcześnie przy uliczkach w jej pobliżu. Było też wspomnienie wiatraka z ulicy Borkowskiej i hucznych wesel organizowanych tu kiedyś na tzw. działkach. Spacer kontynuowano ulicą Szeroką, na której, jak zawsze liczni wśród kaliszobrańców amatorzy fotografii, znów mieli pole do popisu. Mijane obiekty wytwórni lodów Kilargo wywołały komentarze o dawnej potędze kaliskiej siatkówki żeńskiej i o jej możnym sponsorze z Augusto, a wspomnienie loda - rekordzisty serwowanego na kaliskim rynku w1994 r. - w to upalne popołudnie było szczególnie sugestywne. Dalej były - wydziwiania nad kontrowersyjną architekturą romskich domów i znów wspomnienia. W przywołaniu tychże pomógł kolejny gość spaceru - sędziwy, mieszkający w dzielnicy "od zawsze" pan Eugeniusz Krawczyk. Opowiadał o licznych tu jeszcze nie tak dawno stawach - gliniankach ("Glinki" to druga, często używana kiedyś nazwa dzielnicy) i o "bocianiej łące" na której ponoć niejedna kaliszanka wyleczyła się z... bezpłodności. Atmosferę sensacji podtrzymywał prowadzący przypominając, że w mijanej okolicy rozgrywały się sceny z "Nocy i dni" a także z bardziej nam współczesnych kryminalnych powieści Arkadiusza Pacholskiego. I oto Stawiszyńska i wspomnienie znajdującego się tam żydowskiego Domu - Przytułku Starców, na którego pensjonariuszach hitlerowcy "testowali" nowy sposób uśmiercania - zaczadzania spalinami w szczelnie zakrytych ciężarówkach . Ostatnim punktem programu był cmentarz na Majkowie, na którym kontynuowano wątek prawosławia z poprzedniego Kaliszobrania a także - ukazując groby: poległych w I wojnie i w wojnie z bolszewikami oraz ofiar z okresu II wojny - sprowokowano do refleksji nad bezsensem tego sposobu rozstrzygania sporów i wszechmocy śmierci, która powoduje zgodny już spoczynek wieczny wcześniej walczących ze sobą ludzi.
Tekst: Piotr Sobolewski
Zdjęcia: Zbigniew Pol